Definicja szczęścia według Happy how Doll
„jestem tym kim chce być, jestem myślą, pragnieniem, żądzą i jej
niewiedzą, szczęściem a czasem brakiem, wiatrem który smaga włosy i pocałunkiem
na dobranoc córki”- twórczość własna.
Czym jest szczęście?. Z
pozoru proste pytanie lecz próba odpowiedzi na nie może sprawić nie lada
problem.
Każdy z nas próbuje
odgadnąć, lub ułożyć po swojemu definicję szczęścia. Dla wielu osób szczęściem
będą pieniądze, ale jeśli ich zabraknie to czy szczęście ucieka?. Czy dla
ślepego szczęściem będzie móc zobaczyć, dla głuchego-móc usłyszeć, dla chorego-
ozdrowieć?. Dlaczego gonimy za czymś co jest tylko obietnicą szczęścia??
Czyż szczęściem nie może
być pobudka gdy ranne wstają zorze, powitanie słońca o świcie szczerym uśmiechem
lub to, że w ogóle się dziś obudziłam?
Szczerze, nieraz
zgubiłam się w szukaniu swojej definicji szczęścia. Bowiem ma ono wiele twarzy:
narodziny długo wyczekiwanego potomka czy otrzymanie intratnej pracy lub
wygranie wycieczki do Paryża, to tylko kilka przykładów z tysiąca, które cisną
się same na usta.
W miarę upływającego
czasu, nabywania doświadczeń, skupiam się na chwilach, tak ulotnych, które
jutro są tylko wspomnieniem. Na uśmiechu dziecka, na dotyku ukochanego, na
możliwości zadzwonienia do mamy, na szczęściu, że mam mamę …jeszcze…
W miarę mojego rozwoju,
doceniam fakt, że idę, słyszę, czuję, mogę lub, że mi się chce móc. Że mam dwie
ręce, którymi mogę tworzyć, ale bez nich też mogę!? Że mogę przytulić dziecko
moje, że w ogóle mam dziecko a nawet dwoje!? Szczęśliwa jestem gdy o poranku,
gdy wszyscy jeszcze śpią, zaparzam kawę, wdycham jej aromatyczny zapach myśląc,
o tym co dziś sprawię, że się zadzieje, co mnie spotka, kogo poklepię po
ramieniu i powiem nos do góry, patrz na mnie… Jestem Tu i Teraz…
Pewna opowieść z ostatnich kilku dni uświadomiła mi bardzo ważną
rzecz, otóż..Szykując sobie śniadanie do pracy, moja starsza 7letnia córka
bacznie mi się przyglądała, gdy zawahałam się, sięgając po jedną, jedyną
gruszkę w koszyczku: „Zostawię ją dla ciebie lub Mili (mojej młodszej dwulatki),
zjecie Wy”- powiedziałam. Siedmiolatka Misia uparcie przekonywała mnie, żebym
wzięła do pracy ten ostatni owoc. Nie wzięłam, ależ jakie było moje zaskoczenie
gdy po przyjściu na miejsce, odkryłam w torebce Tą gruszkę, schowaną głęboko.
Podwójne uczucie szczęścia: po pierwsze, że moje dziecko pomyślało o mnie, jak sprawić Mi radość, a po drugie moje szczęście,
że zaprocentowało to, co starałam się jej przekazać. Dzielenie się z innymi
może sprawić wiele radości obdarowanemu i obdarowującemu.
A propos obdarowywania,
od dość niedawna, bo od roku odnalazłam w sobie pasję, wręcz powołanie,
zaczęłam szyć lale. To co czuję podczas ich tworzenia jest nie do opisania
jednym słowem. Moi rozmówcy twierdzą, że jak zaczynam opowiadać o tym co robię,
oczy zaczynają mi błyszczeć, głos drzeć z podekscytowania. Wyglądam jakbym
bardzo się zakochała. Poniekąd to prawda, przepadłam bez echa… Możliwość tworzenia,
kreowania z kawałków materiału, czegoś, a raczej kogoś kto ożywa, kogoś kto
opowiada swoją historię… jest Moim szczęściem- nieocenione. To moje szycie jest
takim motorem napędowym w tym pociągu, którego jestem maszynistą. Dlatego
twierdzę, że w tym moim tworzeniu jest dużo magii. Szczęście które odczuwam
podczas kreowania, udziela się moim lalom, nabierają mojej pozytywnej wibracji.
Stąd też nazwa mojego bloga, w którym opisuje moje przeżycia związane z szyciem
małych Osóbek. Czuję się Szczęśliwa jak lala!!! Same lale, a raczej ich
obecność wpływa na obdarowane osoby zbawiennie. Lale rozbawiają, pocieszają,
odganiają smutki. Dla dużego i małego.
Szczęściem
jestem Ja, gdy w zgodzie ze sobą, z tym co robię, z moimi przekonaniami, z
akceptacją mojego ciała, wdycham rześkie
powietrze, gotowa by zmierzyć się z małymi i dużymi przeszkodami – mojego
umysłu, dać świadectwo że szczęście zależy od nas samych i od tego czego w życiu
szukamy.
Komentarze
Prześlij komentarz